Ftira - tradycyjne maltańskie pieczywo
To mój piąty post z jedzeniem na Malcie i trzeci, w którym króluje pieczywo. Ciężko byłoby tu być bezglutenowcem, nie polecam! Dziś bohaterką jest ftira - okrągły maltański chleb z małą dziurką, robiony na zakwasie i kształtowany ręcznie przez doświadczonych piekarzy. To o niej w kółko powtarzała mi Kasia odkąd tylko tu przyjechałam. Że koniecznie, że muszę, że pycha i żebym zjadła za nią, bo ona tęskni. Pewnie też dlatego nie była zaskoczona, kiedy wyskoczyłam z newsem, że to właśnie ten lokalny produkt maltański został włączona jako pierwszy na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO.
Miałam szczęście, że spróbowałam ftiry pierwszy raz na Gozo, w budce przy plaży Hondoq Bay, z widokiem na morze, w którym chwilę wcześniej nurkowałam. Potem tak jak Kasia tęskniłam za tym smakiem, ale okazało się, że łapanie jej w przypadkowym miejscu, może skończyć się wtopą równą nieudanej kanapce ze stacji benzynowej. Bo czym jest ftira, którą dostaniecie w knajpkach czy kioskach z jedzeniem? To kanapka właśnie najczęściej z tuńczykiem z puszki, oliwą, cebulą, oliwkami, kaparami i kunservą (pastą z pomidorów), choć wkład może się trochę różnić w zależności od tego, gdzie jecie. W teorii przypomina ħobż biż-żejt, ale różnica w smaku jest duża, mimo że dotyczy przede wszystkim pieczywa. Moja nadmorska była dodatkowo podpieczona, chrupiąca i wielka, zupełnie inaczej niż ta, którą złapałam w locie pod pracą - sucha, w folii i z ubogim nadzieniem.
Żeby nie było jednak za prosto, to co napisałam powyżej, dotyczy maltańskiej wersji ftiry. I choć uważni czytelnicy wypomną mi zaraz, że jadłam ją przecież na Gozo, muszę zaznaczyć, że ta prawdziwa gozytańska jest inna i przypomina… pizzę. Znajdziecie ją najczęściej w miejscach nazywanych piekarniami, bo przygotowywana jest w piecach opalanych drewnem, chociaż zwykle specjalizują się tylko w plackach, a nie są tym, czego spodziewamy się po ich nazwie. Jak już wspomniałam, gozytańska ftira na pierwszy rzut oka wygląda jak pizza, ale jest zrobiona z ciasta na zakwasie. Klasycznie podaje się ją z ziemniakami, a poza tym - nie zgadniecie 🤪 - z kaparami, oliwkami, gbejną (lokalnym kozim serem) i anchois.
Swoją zjadłam w Mekren's polecanej mi niezależnie przez kilka osób. W najbliższej przyszłości wybieram się też do prowadzonej od ponad 80 lat przez rodzinę Attardów Maxokk, która zdaje się być numerem 2 w rankingu moich znajomych*. Temat ten jest jednak gorący i jeśli będziecie mieli okazję podpytać o to lokalsów, spodziewajcie się, że wywołacie poważną debatę. Raczej wszyscy z Gozo mają swojego faworyta, argumenty i kontrargumenty, a sprawę traktują zaskakująco poważnie.
Spory dotyczące ftir - począwszy od tego, że czym innym jest maltańska, a czym innym gozytańska, kończąc na tym, gdzie dostaniecie najlepszą - z przymrużeniem oka obrazują różne podziały na tych wyspach. Mieszkam tu co prawda zbyt krótko, żeby je dobrze rozumieć, ale ciężko ich nie zauważyć, a jak się pewnie domyślacie, ta wzajemna niechęć Maltańczyków i Gozytańczyków bardzo mnie smuci. Moim pierwszym zderzeniem była rozmowa, w której śmiałam się, że w związku z nieprzyjemną reakcją na słońce, przed kolejnymi nurkowaniami zaopatrzę się w czapkę z daszkiem i chciałabym taką z napisem “I love Malta”, co Jurgen, mój gozytański instruktor, skwitował całkiem serio mówiąc: “Proszę, tylko nie to”. Niezaprzeczalnym plusem jest za to różnorodność jedzenia i tym, jak widzicie, na maksa się cieszę 🇲🇹
*Update: Jestem #teammaxokk !
🗺 Gdzie: Hondoq Bay Kiosk nie ma dokładnego adresu, ale znajdziecie go bez problemu przy plaży… Hondoq Bay 😉
Mekren's Bakery i Maxokk Bakery znajdują się obie w In-Nadur na Gozo, mniej więcej kilometr od siebie. Pierwsza przy Triq Hanaq, druga przy Triq San Gakbu.
$Nie wiem, ile dokładnie kosztowała sama ftira w Hondoq Bay Kiosk, ale za dwie, wodę gazowaną i Kinny’ego - lokalny gazowany napój z gorzkich pomarańczy zapłaciliśmy €10. Jeśli nie jesteście bardzo głodni, polecam wziąć jedną na spółę.
Gozytańskie ftiry-pizze kosztują między €6 a €10 i spokojnie najedzą się nimi dwie-trzy osoby. (Zmieniłam zdanie po paru wizytach w Nadur i kilku konsultacjach ze znajomymi, których tam zabrałam lub wysłałam - nie warto się dzielić! 🤪)