Maroko - cz. 1: Wstęp

Maroko. Wspaniały, różnorodny kraj afrykański, z niesamowitym słońcem, bogatą kulturą, starożytną historią, piękną estetyką i kolorami. Intensywny, zachwycający.
Maroko było od dawna na mojej liście, ale chyba sama nie zdawałam sobie sprawy dlaczego poza tym, że kręciły mnie taginy i generalnie islamska estetyka. Jakoś zawsze wydawało mi się też trudne do ogarnięcia, ale wciąż gdzieś z tyłu głowy wiedziałam, że chcę tam polecieć. Kiedy rozmawialiśmy z Julkiem, z którym co roku w lutym wybieramy się na wspólną wycieczkę, jaki kierunek wybrać tym razem, wiedzieliśmy, kiedy padło Maroko, że to to. I chociaż kierowała nas bardziej intuicja niż wybór potwierdzony pogłębionym researchem, sprawdziło się świetnie. Ba, Maroko przerosło oczekiwania nas obojga i mimo że minęły prawie dwa miesiące od powrotu, wciąż nie możemy przestać o nim myśleć.
Spotkaliśmy się w Mediolanie, gdzie Julek aktualnie mieszka i stamtąd mieliśmy bezpośredni lot do Marrakeszu, a potem powrotny z Fezu. Zanim wyleciliśmy, odrobiliśmy lekcję i trochę przygotowaliśmy się do wyjazdu - wiedzieliśmy, że dziesięć dni chcemy poświęcić na Marrakesz, road trip przez pustynię i Fez.
Jak się spakować?
Ci co mnie czytają, wiedzą, że nie lubię walizek - kiedy myślę o nich i Maroku, odrazu przychodzi mi do głowy obraz z osobą próbującą wsiąść z jakąś na wielbłąda 😉 Jeśli jednak nie planujecie ekstremalnych sytuacji czy robienia wszystkiego bardzo budżetowo, prawdopodobnie nie będziecie Wam z walizką szczególnie niewygodnie. Ja jednak dalej polecam spakować się w coś, z czym łatwiej będzie przejść chociażby przez zatłoczony targ w drodze do taksówki.
Przy pakowaniu się na wycieczkę do Maroka warto zwrócić uwagę, żeby mieć ze sobą ubrania osłaniające ciało. Oczywiście, na pewno spotkacie turystów w bardzo krótkich spodenkach czy z odkytym brzuchem, ale ja czułam się dużo bardziej komfortowo, kiedy wiedziałam, że dostosowuję się chociaż trochę do kultury, kórą odwiedzam. Warto więc pomyśleć o zakrywaniu ramion, kolan i dekoltu oraz nie noszeniu zbyt obcisłych ubrań.
Pamiętajcie też, że nawet, jeśli lecicie do Maroka latem, ale chociażby planujecie wizytę na pustyni, temperatury w ciągu dnia i nocy mogą się drastycznie różnić. To samo może się wydarzyć, jeśli będziecie robić road trip i przemierzać bardzo różne tereny - warto więc mieć ubrania, które da się zakładać warstwowo.
Jak zwykle polecam też o zabraniu podręcznej apteczki - podstawowych leków na ewentualne przeziębienie, zatrucie pokarmowe, skaleczenie i tym podobne. Jestem pewna, że wszystko da się kupić na miejscu, ale po co się tym stresować, kiedy już faktycznie się coś wydarzy.
Co warto wiedzieć przed wyjazdem?
Bezpieczeństwo
Najczęstszym pytaniem, jakie dostawałam od znajomych po powrocie z Maroka, to czy czułam się tam bezpiecznie. Moja odpowiedź brzmi: tak. Byłam tam z Julkiem, więc ciężko mi co prawda powiedzieć, czy byłoby tak samo, gdybym podróżowała sama albo z koleżanką, ale myślę, że nie miałabym z tym problemu. Oczywiście, w każdym turystycznym miejscu na świecie można spodziewać się naciągaczy czy złodziejaszków, warto więc być zwyczajnie ostrożnym jak wszędzie indziej. Ja też czułam się komfortowo dostosowując się do kulturowych norm i ubierając się skromnie, nie wiem, czy równie bezpiecznie czułabym się, gdybym tego nie robiła.
Waluta
Marokański dirham jest regulowaną walutą, więc można ją kupić w zasadzie tylko na terenie Maroka. Dlatego musicie wziąć ze sobą euro lub dolary i ogólnie mieć zapas gotówki. Wymieniając walutę, zawsze bierzcie paragon - jeśli zostanie Wam jej zbyt dużo pod koniec wyjazdu, zwrócicie ją po kursie kupienia w kantorze na lotnisku. W wielu miejscach nie da się zapłacić kartą, czytaliśmy zresztą, że trzeba na to uważać, bo niektóre banki pobierają dodatkową prowizję i zwyczajnie się to nie opłaca. Na stacjach benzynowych spotkaliśmy się z informacją, że owszem, możemy zapłacić kartą, ale zostaniemy obciążeni dodatkową opłatą za jej użycie. W miejscach nastawionych na turystów czy tych droższych, nie powinno być jednak problemu, ale obstawiam, że jak i my, będziecie w nich kupować rzadziej niż w małych kramach, rodzinnych restauracjach czy od przydrożnych sprzedawców. Dobrze jest mieć zawsze drobniaki - czy to na napiwek (10-15% albo zaokrąglenie do pełnej kwoty), czy na opłatę dla pana parkingowego (zwykle 10MAD, ok. 4zł).
W kwestii pieniędzy warto jeszcze wiedzieć, że jeśli kupicie coś droższego, przysługuje Wam zwrot VATu, z którego mogą skorzystać osoby mieszkajace poza Marokiem. Weźcie wtedy koniecznie paragon i wypełnione formularze ze sklepu - wszystko rozlicza się na lotnisku.
Pamiętajcie też, że w miejscach takich jak targi, mile widziane są kulturalne negocjacje ceny. Nie bójcie się więc targować!
Hotele
Warto zarezerwować różne. Najbardziej tradycyjne są riady - piękne pałace z ogrodami i fontannami w wewnętrznych dziedzińcach. Może jednak skusicie się też na kasbah zbudowany z lokalnej cegły mułowej albo glamping na pustyni jak my? O tym już w kolejnych postach.
Przemieszczanie się
Jeśli zostajecie tylko w dużych miastach, większość rzeczy będziecie mieć prawdopodobnie w pieszej odległości i to najłatwiejszy sposób na przemieszczanie się. W Maroku dostępne są też taksówki - małe i duże - jeśli z nich korzystacie, ustalcie cenę zanim wsiądziecie. Między miastami da się przemieszczać pociągami, autobusami, marokańskimi liniami lotniczymi. Możecie też rozważyć wykupienie wycieczki z lokalnym kierowcą - grupowej lub prywatnej. My jednak zdecydowaliśmy, że zależy nam na niezależności i postanowiliśmy wynająć samochód.
Wynajem samochodu
Ta część stresowała mnie najbardziej, martwiłam się mnóstwem kilometrów do przejechania i tym, że będę jedynym kierowcą. Dlatego do tego też się dobrze przygotowaliśmy. Podzieliłam trasę na kawałki sprawdzając dokładnie odległości i czas, w jakim średnio się je pokonuje. Starałam się ustalić noclegi po drodze tak, żeby nie być zbyt zmęczoną. Pooglądałam też różne filmiki na YouTube i poczytałam blogi opisujące z perspektywy obcokrajowców, jak się jeździ w Maroku, chociaż tego akurat nie polecam - niestety przyniosło mi to więcej stresu niż pożytku. Nie bałam się samego ruchu drogowego, bo po jeździe na Malcie jestem całkiem nieźle zahartowana, wiedziałam zresztą, że głównie będziemy się przemieszczać poza gęstymi ośrodkami miejskimi, ale niepokoiło mnie, że mogą wydarzyć się rzeczy, których się nie spodziewam albo o których zwyczajnie nie wiem. Dowiedziałam się więc, że najczęstsze mandaty w Maroku wlepiane są za przekroczenie prędkości i nie zatrzymanie się przy znaku stopu. Sprawdziłam, jakie są zasady dotyczące parkowania i jak poruszać się na rondzie. Dało mi to trochę spokoju, ale odrazu Wam powiem, że nigdy tyle razy nie byłam zatrzymana przez policję w ciągu całego swojego życia, co w trakcie tych pięciu dni, kiedy mieliśmy wynajęty samochód w Maroku. Ostatecznie skończyło się na zapłaceniu… jednej łapówki (100MAD, ok. 40zł), czego nie byłam do końca świadoma, kiedy to się wydarzało. Tak czy siak, jeśli wynajmujecie samochód faktycznie pilnujcie i prędkości, i stopów - szczególnie tych na wjeździe i wyjeździe z miast, gdzie ustawione są posterunki policji - trzeba zatrzymać się i poczekać aż Wam pokażą, żeby jechać dalej. Kiedy zapłaciliśmy “mandat” zwolniłam, a kiedy policjant na mnie machnął, przejechałam dalej, co ostatecznie zostało odebrane jako nie zatrzymanie się przy znaku.
Na początku chcieliśmy wynająć samochód przez firmę, która była po prostu najtańsza na Bookingu, ale okazało się, że wymagają posiadania karty kredytowej przez kierowcę, a ja nie mam i nie chcę mieć takiej. Julek sprawdził więc, że najbezpieczniejszy będzie dla nas trochę droższy, ale funkcjonujący międzynarodowo Hertz i to od nich wzięliśmy najmniejsze dostępne auto z pełnym ubezpieczeniem i opcją oddania w innym mieście niż to, z którego startowaliśmy. Pięć dni kosztowało nas 3848MAD (czyli ok. 1525zł). Do tego dochodził koszt benzyny (ok. 550zł w czasie całej podróży) i koszt parkingów (ok. 85zł).
Internet
Funkcjonowanie w dzisiejszym świecie bez internetu wydaje mi się niemożliwe. Na szczęście, tak łatwo go dzisiaj wykupić! W Maroku korzystaliśmy z eSIM od Airalo, które działało bez zarzutu.
Co przywieźć z Maroka?
Maroko sprzyja zakupom. To kraj kupców i rzemieślników. Znajdziecie tam mnóstwo pięknego rękodzieła, dywany, ceramikę, metalurgię, skórzane wyroby takie jak buty czy torby, ale też ciekawe ubrania, biżuterię z lokalnymi kamieniami, przyprawy i kosmetyki, wśród których olej arganowy i różne zapachy najbardziej przyciągają uwagę. Można tu naprawdę nieźle zakupowo zaszaleć! To kolejny powód, żeby podróżować z pół-pustym bagażem.
Jeśli interesuje Was współczesna sztuka użytkowa z nieco wyższej półki, polecam odwiedzić LRNCE - belgijsko-marokański brand z siedzibą w Marrakeszu. W ich sklepie można znaleźć różne projekty rękodzielnicze - dywany, ceramikę, tekstylia czy buty i ubrania. Prace charakteryzują żywe kolory, zabawa kształtem i materiałami. Wszystko jest ręcznie robione, a wyroby celebrują design, marokańską społeczność i lokalne rzemiosło.
👩🏻💻 lrnce.com
🗺️ 59 Rue Sidi Ghanem
⏰ Od poniedziałku do piątku od 10 do 16, w soboty do 13.
Jedzenie w Maroku:
Jedzenie w Maroku jest niesamowite. Marokańczycy lubią gościć i karmić, a ich dania są tak pyszne, że w ciemno możecie wybierać miejsca, w których się zatrzymać, żeby zjeść. Co warto moim zdaniem spróbować?
Herbata miętowa - zwana “marokańską whiskey”, będziecie nią witani wszędzie. Tradycyjnie tak słodka, że strach o zęby. Nas jednak jako obcokrajowców pytano, czy życzymy sobie z cukrem, czy bez. Serwowana często bez dodatkowej opłaty szczególnie w riadach.
Tagine - wolno gotowane różnego rodzaju gulasze przygotowywane w specjalnego rodzaju naczyniu. Zwykle z mięsem (jagnięciną, kurczakiem lub wołowiną), warzywami, owocami (śliwkami lub brzoskwiniami) i mieszanką przypraw, wśród których na pewno będzie papryka, kumin i cynamon.
Harira - zupa z pomidorów, soczewicy, ciecierzycy, jagnięciny i różnorodnych przypraw. Powszechnie je się ją, żeby przerwać post w czasie Ramadanu. Musi być wtedy na marokańskim stole! Znajdziecie ją jednak przez cały rok w różnych restauracjach.
Pastilla - wytrawny wypiek z mięsem, warzywami i sosem. Podstawowe danie w kuchni marokańskiej, serwowane zwykle w piątki po modlitwach.
Kuskus - król piątku jedzony przede wszystkim w domach rodzinnych, ale też w restauracjach. Z mięsem, warzywami i sosem, który dodatkowo dostaje się też w miseczce obok, jeśli danie wchłonęłoby cały z głównego talerza. Pamiętajcie, że nie wypada zaczynać jeść od mięsa, najpierw trzeba spróbować samego kuskusu!
Zaalouk - sałatka z bakłażana i pomidorów, z czosnkiem, oliwą i przyprawami. Podawana do obiadu lub jako przystawka.
Mięsa: kofty i jagnięcina były naszym pierwszym wyborem. W Maroku smakują naprawdę wybornie! Odważni mogą też spróbować mięso z wielbłąda, które nie jest jednak super łatwo dostępne, trzeba się rozejrzeć, gdzie da się je zjeść.
Soki wyciskane ze świeżych owoców dostępne są na każdym kroku. Granaty, pomarańcze, co tylko chcecie. Upewnijcie się, żeby nie dosypali Wam do nich cukru.
Pity i różne placki czy chlebki dodawane są do obiadów, ale też na śniadanie.
Daktyle są ważne w kuchni marokańskiej - traficie na nie i w taginach, i w harirze, ale też mogą Wam zostać podane nadziewane albo jako część słodycza. Na targu zobaczycie mnóstwo ich rodzajów - od tych tańszych, po te droższe, o których mówi się, że są najlepsze na świecie.
Słodycze w Maroku są bogate, pełne smaku i aromatów, często z orzechami i miodem albo pomarańczą czy szafranem. Te prostsze podawane są do herbaty, ale na targach czy w przyulicznych sklepikach znajdziecie też te bardziej wyrafinowane, wśród których najpopularniejsze są baklavy zrobione z filo, wypełnione po brzegi orzechami i miodem czy chebakie zrobione ze zrolowanego ciasta w kształcie kwiatu, smażone do chrupkości i zanurzone w miodzie i sezamie.
Co obejrzeć / posłuchać / przeczytać:
Jadąc do Maroka szukałam jak zwykle książek, podkastów i filmów. To, co mnie najbardziej przyciągnęło, to współczesna, niewesoła część historii tego kraju. Marokiem łatwo się zachwycić, dlatego tym bardziej warto być świadomym jego mroków. Jeśli macie podobną potrzebę, polecam Wam dwie pozycje:
📚 [Reportaż] Bartek Sabela, Wszystkie ziarna piasku, wyd. Czarne, 2015 - to reportaż o Saharze Zachodniej, ostatniej afrykańskiej kolonii pod marokańską okupacją.
🎧 [Podcast] Dział Zagraniczny. Przed kim Maroko chroni się za najdłuższym murem świata, 23.01.2020 - rozmowa z Bartkiem Sabelą - autorem wspomnianego powyżej reportażu - o ciągle żywym konflikcie o terytorium Sahary Zachodniej.
Oprócz tego moja dobra koleżanka, Maria, która jest fanką marokańskiej literatury, przygotowała mi selekcję jej ulubionych książek. Niestety, nic z nich nie zostało wydanych po polsku, jeśli jednak czytacie po angielsku, może będziecie mieli ochotę po nie sięgnąć!
📚 Malika Moustadraf, Something Strange, Like Hunger. Short Stories, Saqi Books, 2022.
📚 Abdelillah Hamdouchi, The Boutcher of Casablanca, Unknown Binding, 2020.
📚 Wszystkie prace Leili Abouzeid.
📚 Driss Chraibi, The Simple Past, NYRB Classics, 2020. Po polsku wydana jest książka tego autora Przebudź się, matko! (wyd. Imbir, 2007).
📚 Meryem Alaoui, Straight from the Horse’s Mouth, Other Press, 2020.
Dodatkowo polecam śledzić dwie marokańskie artystki:
🖼️ Meriem Bennani, meriembennani.com
🖼️ Mina Abouzahra, minaabouzahra.com
***
Post ten ukazał się w ramach serii o Maroku, w ramach którego możecie też przeczytać o:
Marakeszu (premiera 7.04.2025)
Saharze (premiera 14.04.2025)
Fezie i Chefchaouen (premiera 21.04.2025)
Seria dedykowana jest Julkowi, mojemu towarzyszowi w tej podróży 🐪
