Północne Włochy - cz. 4: Trattoria Ermes w Modenie

Północne Włochy -  cz. 4: Trattoria Ermes w Modenie

W sobotni poranek wybraliśmy się z Julkiem na spacer, a po nim wpadliśmy do Tratorii Ermes. Przechodząc tamtędy wcześniej, widzieliśmy pana, który próbował się tam dostać bez zrobienia rezerwacji i odbił się od drzwi. Kiedy przyszliśmy na właściwą godzinę, przed wejściemi kłębił się mały tłumek czekający na swoją kolej. Okazało się, że w Ermesie wpuszczają klientów w dwóch turach w odstępie 1,5h. Dopiero kiedy wszyscy usiądą na swoim miejscu wyznaczonym wcześniej, zaczyna się uczta, a dania wjeżdżają po kolei, w tym samym momencie dla wszystkich.

To niepozorne miejsce, w środku wyłożone boazerią, obwieszone obrazami i wycinkami z gazet, zdaje się być zawsze zapakowane na całego. Panuje tam taka atmosfera, że z biegiem czasu dziwię się, że ludzie między sobą nie zaczęli się integrować. Być może dlatego, że wszystko dzieje się dość szybko i trwa niezbyt długo. Sytuacją zarządza dwójka kelnerów, którzy może i nie mówią po angielsku, ale ich serdeczność, gościnność i opowiadanie rękoma wynagradza wszelkie trudności i przełamuje problemy komunikacyjne. Byliśmy tam zresztą jedynymi obcokrajowcami, więc kto by się przejmował!

W menu znajdziecie poszczególne dania i tak zwane menú completo. Kiedy my tam byliśmy, w grę wchodziła tylko ta druga opcja, więc nie wiem, czy nie wycofali się z à la carte. A może inaczej działają w tygodniu? Jeśli zdecydujecie się na pełne menu, możecie spodziewać się talerza wędlin, pierwszego i drugiego dania do wyboru, deseru, kawy, wody i wina. Nie liczyłabym niestety na nic dla wegetarian.

Menu różni się w zależności od dnia tygodnia. My na pierwsze danie mieliśmy do wyboru tortellini in brodo, czyli pierożki w bulionie - które wzięłam ja, tagliatelle ragù - makaron z sosem z pomidorów i mielonego mięsa, który wziął Julek lub rosół z kwadratowym makaronem i drobiowymi wątróbkami, czyli quadretti in brodo. Drugie danie wybieraliśmy między pieczonymi żeberkami (Julek), ossobuco (ja), policzkiem wołowym duszonym w winie a pulpetami wołowymi. Desery każdy dostał dwa - kawałek jabłecznika i bensone, czyli proste ciasto z mąki, mleka, jajek, masła i miodu lub cukru nadziewane dżemem, pieczone do dziś według podobno najstarszego przepisu z regionu Emilii-Romagny. Do tego na dzień dobry Lambrusco (lokalne wino), w trakcie woda, a na do widzenia espresso.

Eremesa polecam każdemu mięsożercy, który nie boi się harmidru. My bawiliśmy się tam naprawdę przednio, najedliśmy na maksa i wyturlaliśmy się bardzo szczęśliwi! To świetne miejsce z uczciwym, regionalnym jedzeniem, podanym trochę tak, jakby wpadło się do rodziców znajomych na lunch. Nieprzestylizowane jedzenie, duże porcje, bez zadęcia, z uśmiechem. Bardzo smacznie.

***

Zabrałam Was do Ermesa w ramach mojej wycieczki po Północnych Włoszech, o których zaczęłam opowiadać już parę postów temu. Po wizycie w Mediolanie, Bergamo i Como oraz zwiedzeniu Modeny, gdzie sprawdziliśmy, co jeść i wybraliśmy się do Franceschetty58 - bistro Francescany Massimo Botury, czas na dwa kolejne miasta. Gotowi?

👩🏻‍💻 trattoriaermes.it

🗺 Via Ganaceto 89 w Modenie

⏰ Od pon do sob, wpuszczają w dwóch turach: między 12 a 13:15 i między 13:30 a 14:45; konieczna rezerwacja!

$ Całe menu zawierające wędliny na przystawkę, pierwsze, drugie danie, deser, wodę, kawę i wino kosztuje €20 od pon do pt i €25 w sobotę. W cenę wliczone jest coperto.