Północne Włochy - cz. 5: Bolonia
Do Bolonii przyjechałam w trzydzieści minut z Modeny pociągiem. Wybrałam się tam rano, żeby mieć jak najwięcej słońca, bo w lutym dni nie są jeszcze bardzo długie. W planach miałam włóczenie się, jedzenie i powrót późnym popołudniem. Z dworca poszłam prosto na główny plac - Piazza Maggiore, który miał być moim punktem orientacyjnym tego dnia. Zaraz obok niego znajduje się też miejsce serwujące kanapki z mortadelą, pomyślałam więc, że to świetny pomysł na śniadanie.
Do Mortadellerii dotarłam zaraz po otwarciu, chwilę po 11. Poprosiłam o kanapkę i cappucino. Na dzień dobry zostałam okrzyczana: “Mortadella e cappucino!? NO!” Po chwili zorientowałam się, że nad barem wisi nawet taki znak z przekreśloną filiżanką kawy. Zapytałam więc, co w takim razie pije się do kanapki z mortadelą i okazało się, że… Białe wino. W reakcji spojrzałam tylko na zegarek, na panów obok, którzy już mieli swoje kieliszki i kiwnęłam głową. Co miałam zrobić. Zaczęłam pić od śniadania.
🗺 Pigro, Via de' Pignattari 1b w Bolonii
⏰ Otwarte od środy do soboty od 11 do 15 i od 19 do 23.
$ Niestety nie zapisałam dokładnej ceny, ale za kieliszek wina i kanapkę zapłaciłam mniej niż €10.
Najedzona i zadowolona poszłam na spacer, przejść się słynnymi arkadami i zobaczyć niesamowitą bolońską architekturę. Luty zdaje się być bardzo trafionym momentem na przyjazd do Bolonii - nie jest zimno, a turystów jeszcze nie ma aż tak wielu jak latem, ma się więc oddech i przestrzeń na zwiedzanie w swoim tempie. Zdecydowałam się spędzić czas głównie na zewnątrz, żeby nacieszyć się słońcem i chłonąć atmosferę miasta. Weszłam tylko do Pałacu Archiginnasio, gdzie mieści się Teatr Anatomiczny - przepiękne zdobiona XVII wieczna sala wykładowa, w której kiedyś odbywały się pokazy anatomii.
👩🏻💻 archiginnasio.it
🗺 Piazza Galvani 1 w Bolonii
⏰ Od pon do sob między 10 a 18.
$ Wejście kosztuje €3 i pozwala na zobaczenie Teatro Anatomico i salę Stabat Mater.
Potem wpadłam na szalony pomysł, nad którym nie miałam czasu zbyt długo się zastanawiać - gdybym miała, pewnie bym tego nie zrobiła. Weszłam na jedną z dwóch wież, Torre degli Asinelli, 97,2 metry po 498 schodach. Jako osoba bez kondycji prawie wyzionęłam ducha, ale dla tego widoku i satysfakcji totalnie było warto.
👩🏻💻 duetorribologna.com
🗺 Piazza di Porta Ravegnana w Bolonii
⏰ Otwarte codziennie, pierwsze wejście o 10, ostatnie o 17. Zwiedzający wchodzą co piętnaście minut (.00, .15, .30, .45).
$Bilet kosztuje €5; dla osób, którym przysługuje zniżka - poniżej 12 i powyżej 65 roku życia, studenci, wycieczki szkolne - €3. Bilet najłatwiej kupić online.
Po wdrapaniu się na wieżę daleko było mi do bycia głodną. Wiedziałam jednak, że jak nie ogarnę czegoś do 15, następną szansę będę miała dopiero wieczorem po powrocie do Modeny. Nie chcąc przegapić bolońskich przysmaków, zdecydowałam wybrać się na passatelli, czyli makaron zrobiony z bułki tartej, jajka i startego parmezanu, ugotowany w bulionie drobiowym, z którym jest podawany. Do restauracji wpadłam pół godziny przed zamknięciem. Nie dość, że zgodzili się mnie nakarmić, to jeszcze pozwolili zostać po zamknięciu, żeby spokojnie dopić wino. Przy jednym stoliku siedziałam więc ja, a tuż obok właściciele z pracownikami, którzy jedli swój obiad w czasie popołudniowej przerwy. Bardzo mnie ta gościnność wzruszyła.
👩🏻💻 https://www.ilpassatellodibologna.it
🗺 Via Agamennone Zappoli 5/b w Bolonii
⏰ Otwarte codziennie od 12 do 15 i od 19 do 23.
$Zapłaciłam €18: €9 za passatelli, €5 za wino, €2 za wodę i €2 za coperto.
Miejsca z jedzeniem w Bolonii zawdzięczam Raffaele, który podesłał mi kilka namiarów, kiedy byłam już w pociągu i panikowałam, że nie zdążyłam zrobić własnego researchu. Na jego liście znalazły się też dania, których niestety nie udało mi się spróbować: smażone tortellini, piadine i śniąca mi się po nocy lazania (do dzisiaj żałuję, że jej tam nie zjadłam). Mogę Wam je polecić w ciemno, bo ufam Raffowi w kwestii jedzenia bardzo, w końcu nikt nie robi takiej domowej lazanii i carbonary jak on, a wszystkie rekomendacje do tej pory były naprawdę super 😋
Po powrocie do Modeny, w drodze do Julka kupiłam Lambrusco - regionalne wino, które w Emilii Romagnii pije się chyba wszędzie. Jeśli znacie je tylko z Polski, pewnie kojarzycie w wersji ultra słodkiej, tu jednak może być nawet wytrawne. Jest czerwone, gazowane i lekkie. Wspaniałe!
***
Post o Bolonii jest piątym i na ten moment przedostatnim z cyklu o Północnych Włoszech. Wśród nich zabrałam Was też do Mediolanu, Bergamo i nad Como oraz do Modeny, gdzie wybraliśmy się na jedzeniowy spacer i poszliśmy do dwóch zupełnie różnych, lokalnych restauracji - Franceschetty58 i Tratorii Ermes. W kolejnym, ostatnim poście odwiedzimy Ferrarę.